poniedziałek, 29 czerwca 2009

wesołe kolorki

Najpierw wydawało mi się, że to nie moja bajka kolorystyczna... że nie będę umiała... że nie będzie mi się podobać... Długo bytowały tylko w mojej głowie, bo ciągle nie byłam przekonana do takiego zestawienia. Potem leżały przede mną w postaci kulek i dalej nie umiałam ich zestawić. A potem przyszedł jeden taki dzień, usłyszałam "klik/brzdęk/dryyyń" - i w pięć minut był gotowy. Z czego 4 minuty zajęło wyszycie kosteczkami jednej z pomarańczowych kulek.
I już jest bardziej "po mojemu", coraz bardziej mi się podoba... Taki wesoły, letni, kolorowy - do pięknej, zdrowej opalenizny (do jakiej ja bledzioch wzdycham) wygląda cudnie....


To było trochę wbrew sobie, z małą dozą przekory - zabrać się za takie soczystości. Tym bardziej, że pchają mi sie w ręce ostatnio szarości, przezroczystości, przydymienia, srebrzystości i inne takie... Przeczekuję ten czas...

czwartek, 25 czerwca 2009

ślubnie w perłowych szarościach

Księga ślubna to fajna sprawa - nie dość, ze może w niej być miejsce na wpisy życzeniowe gości, ale także można w niej powklejać kartki gratulacyjne, które z tej okazji para dostała. Znajdzie się miejsce i na parę najfajniejszych zdjęć. Taki zapis emocji dnia wyjątkowego. Do oglądania i czytania ze wzruszeniem za lat paręnaście/parędziesiąt.
Tą księgę przygotowałam już jakiś czas temu, ale jak widać światło do zdjęć było okropne. Okładka jest z perłowo-kremowego papieru, z dodatkiem szarości, srebrzystości. Inspiracją główną był papier, którym wykleiłam wewnętrzną stronę okładki i srebrzysta suknia panny młodej. W środku było pusto/czysto na szarych i kremowych gładkich kartkach. Samo połączenie kolorów mnie zaskoczyło - wydawałoby się niemożliwe do przełknięcia, a okazało się całkiem udane i świetnie grające z okładkami. Biało-szary zestaw był zdecydowanie zbyt jaskrawy.


Bonusowo dorzuciłam do zamówienia kartkę, z wykorzystaniem tych samych papierów.

poniedziałek, 8 czerwca 2009

ślubne dekoracje - ciąg dalszy...

Bukiet dla Ani - świadkowej na ślubie. Miała mieć ubraną dość ciemną sukienkę, więc w bukiecie trzeba było wyważyć tony jasne z ciemniejszymi. Nie mógł być zbyt jasny, by nie sprawiał wrażenia konkurencji dla bukietu ślubnego. Zdecydowałam się na cudne celozje grzebieniaste, kremowe frezje i odrobinę gipsówki.

Dekoracja na stół do domu - żeby wykorzystać kwiaty pozostałe z przygotowania bukietów...



Na sali weselnej - też różowości z brązami. I obowiązkowo peonie - tym razem zestawione z cudnymi kremowymi różami. Dekoracje autorstwa Beaty.

czwartek, 4 czerwca 2009

ślubny pojazd - czarna bryka

W obecnych czasach do ślubu można jechać najrozmaitszymi pojazdami... od bajkowych karet poprzez pojazdy retro, limuzyny aż do niesamowitych sportowych samochodów z baaardzo licznymi stadami koni pod maską...
Tym razem było to czarne BMW X3 - a dekoracja ślubna trochę nietypowa, choć pomysł znany i stosowany już przeze mnie... Zamiast "bukietu" na przyssawce - rozrzucone w pozornym nieładzie białe kwiaty, łagodną falą przechodzące od przedniego zderzaka na szybę (nie zasłaniając widoku kierowcy). Parę kwiatków znalazło się też na relingach i drzwiach w okolicach klamek. I jak się okazało cała zabawa polega na tak aerodynamicznym ich umocowaniu, żeby w czasie drogi nie odfrunęły!!


Jako bonusik dziś - alternatywa ślubnego pojazdu - śliczna czerwona kareta tak szybko mknąca wąską dróżką, że z traktu (wydawało się) pieszego trzeba było zmykać czym prędzej, a dzieci trzymać za fraki... zdjęcie z biodra z przodu i z tyłu.... Ten kolor był wyjątkowy... nasycony i błyszczący...

wtorek, 2 czerwca 2009

ślubny bukiet

Niełatwo jest spełniać czyjeś marzenia, skoro nawet ze swoimi mamy nierzadko problemy. Ale ślubny czas to czas wyjątkowy - na realizację mają wielkie szanse nawet te najśmielsze. Jednym z takich marzeń jest kolor, kształt i "fason" bukietu dla panny młodej. Jeśli na dodatek ulubione kwiaty właśnie kwitną - to marzenia nabierają realnych kształtów.
Bukiet z piwonii, które jak się okazało, kocham nie tylko ja... za cudny zapach, za gamę kolorów, za nieprzewidywalność... Kwiaty kupiłam w baaardzo ścisłych pąkach i musiałam odprawić nad nimi masę czarów, by łaskawie zechciały się otworzyć i ujawnić nieco wnętrza. Do końca nie wiedziałam jakie dokładnie odcienie będą miały - ale trafiły się super!!
Bukiet wiązany w ręce, z pełnymi łodygami, czyli taki do wstawienia do wody w czasie oczekiwania na ceremonię. Jako dodatek piwonie dostały drobne, gałązkowe goździki i odrobinę gipsówki. Rączkę owinęłam ściśle białym materiałem i upięłam go między kwiatami ozdobnymi szpileczkami...
Do włosów zaś przygotowałam kilka goździków, które wytrzymały od rana w sobotę (wpinała fryzjerka), poprzez szampańską zabawę weselną, aż do niedzielnego popołudnia, i to bez większego uszczerbku. Piwonie, jako delikatniejsze a zarazem większe kwiaty, nie dałyby rady z całą pewnością...

Na publikację czekają zdjęć ślubnego auta, bukietu dla świadkowej, dekoracji na stół do domu itp... Mam nadzieję, że fotograf weselny uwiecznił dokładniej niż ja kwiaty i dekorację z kryształkami we włosach... i zgraną dekorację kościelną w której też były różowe piwonie ;-))) i tą na sali weselnej...

Szkoda tylko, że w momencie robienia zdjęć niebo było jeszcze pochmurne i słońca ani na lekarstwo. Ale to i tak pestka w porównaniu z pogodą, która panowała od czwartku... niemożliwie zimno, strugi deszczu... w sobotę około południa było już deczko lepiej, bo nie lało... ale za to po południu wypogodziło się prześlicznie i nawet ociepliło na tyle, że panna młoda nie dygotała z zimna, tylko z emocji ;-))) , a ja biegałam z gołymi stopami... Mówi się, że na pogodę w dniu ślubu trzeba sobie zasłużyć... i krztyna prawdy w tym chyba jest...