niedziela, 22 lutego 2009

chce nam się zielonego...

Całe szczęście, ze moim domownicy duzi i mali uwielbiają szpinak tak jak ja. Zainspirowana piątkową kolacją u Zuzy postanowiłam zmierzyć się z naleśnikami ze szpinakowym nadzieniem, jako kolejną wersją jego zastosowania, po lasagne i tarcie.
Przygotowanie zajęło mi niewiele ponad 30 minut. A jak rozłożyć sobie przygotowania w czasie to możnaby jeszcze szybciej. Najpierw wymieszałam szybkie ciasto naleśnikowe (mleko, trochę wody, dwa jajka, mąka i olej) i rozgrzałam patelnię. Jednocześnie niemal z przygotowaniem sosu beszamelowego i nadzienia usmażyłam (na patelni teflonowej, już bez dodatkowego tłuszczu) naleśniki, w czym pomagała mi dzielnie Julka. Włączyłam piekarnik.

Wyłożyłam zamrożony szpinak (jedna tafelka rozdrobnionego i jedno opakowanie w listkach) do szerokiego płaskiego rondla. Podlałam nieco wody, żeby się nie przypaliło i pod przykryciem na max mocy szybko rozmroziłam. Potem odkryłam i odparowałam nadmiar wody. Do podgotowanego szpinaku wkruszyłam kostkę białego sera (25 dag), dodałam kilka ząbków czosnku przeciśniętego przez praskę, nieco soli i vegety, kilka łyżek śmietany 30% i dokładnie wymieszałam. Gdyby zapiekać dłużej i w wyższej temperaturze możnaby dodać całe jajko, wtedy nadzienie byłoby jeszcze gładsze. Do nadzienia można dodać tez jakiś ser pleśniowy, można dodać bryndzę, można ser żółty starty na drobnej tarce - co kto lubi i może jeść. I jeszcze jedno - ta ilość szpinaku z dodatkami wystarczy do wypełnienia około 12-15 naleśników niezbyt dużych.


W osobnym garnku przygotowałam sos beszamelowy - najpierw zasmażka z 1/4 kostki masła+3 łyżek mąki, potem rozprowadzona zimnym mlekiem, którego ilość zależy od tego jak gęsty chcemy sos... lepiej dolewać stopniowo, dokładnie mieszając i czekając aż porządnie zgęstnieje. Wtedy zdejmuję z ognia, dodaję jedno żółtko, gałkę muszkatołową mieloną, pieprz, vegetę i odstawiam do przestudzenia.
Gotowe nadzienie nakładałam na środek naleśnika, zwijałam w rulonik i układałam w żaroodpornym naczyniu...


Tak wyglądały polane beszamelem... (my lubimy taki gęsty ;-))... w drodze do nagrzanego piekarnika...


Mówię Wam - pycha.... nawet Igor powiedział siadając do stołu... "mniam, jakie widzę pyszniule..." po czym sam zjadł całego jednego!!!

9 komentarzy:

  1. nie kuś moja droga ,nie kus

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak! Całkiem niedawno pod wpływem oglądania Twojego bloga i przeczytaniu przepisu na lasagne ze szpinakiem zrobiłam naleśniki właśnie ze szpinakiem bo tak sobie apetytu narobiłam. Także umieściłam u siebie fotorelację i przepis...
    Pozdrawiam i zapraszam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaaaa.... oszzzzz Ty ;) a ja na diecie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. polecam również wersję z naleśnikami na piwie - a do szpinaku dodaję szynkę w paseczki :)
    mniammmmmm

    OdpowiedzUsuń
  5. mmmm, alez to smakowicie wygląda :) a u mnie póki co tylko ja jem szpinak, reszta go nie tyka ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. muszę koniecznie wypróbować:)))) wyglądają smakowicieeeeeeeeee, mniammmmmmmmmm!

    OdpowiedzUsuń
  7. mniam... a zrobię sobie... a co tam, żem sama w domu teraz... będzie więcej dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mniam! Ale mi smaku narobiłaś! Koniecznie muszę wypróbować!

    OdpowiedzUsuń
  9. pychota naleśniki ale ja..... szpinaku nie cierpię ;)

    OdpowiedzUsuń