Jadacie chłodniki...? Bo my tak!! to jedna z zup, która na stałe gości w repertuarze wiosennych smakołyków. Jak tylko uda się kupić młode buraczki, zwane botwinką, to trudno się jej oprzeć :).
Buraczki obieram, liście myję i kroję niezbyt drobno, wrzucam na lekko posolony wrzątek. Gotuję krótko - powinny lekko zmięknąć, ale nie rozgotować się. W tym czasie obieram ogórki i kroję je drobno (mam taką sprytną tarkę, dzięki której otrzymuję śliczne wąskie słupki). Podgotowane buraczki schładzam szybko (wstawiam gar do zlewu z zimną wodą), dodaję ogórki i kefir i jogurt naturalny, ewentualnie nawet kwaśną śmietanę 18%. Celowo nie piszę ile czego, bo proporcje najlepiej przetestować według własnego smaku, my lubimy jak jest duuuuużo zieleniny i jak jest gęsty. Doprawiam świeżym koperkiem, czosnkiem niedźwiedzim i zostawiam na jakieś pół godziny. Zupa zmieni kolor z brudnoróżowego na cudownie amarantowy i to jest bardzo zaskakujący efekt wynagradzający oczekiwanie. Można zjeść z jajkiem... można z młodymi ziemniaczkami. Chłodnik taki dobry jest również następnego dnia, ale po wyciągnięciu z lodówki trzeba lekko podgrzać, uważając żeby nie zagotować.
A z czego Wy przygotowujecie swoje chłodniki?
nigdy chyba nie jadłam...
OdpowiedzUsuńSpróbuj! Może ci posmakuje :)
Usuńwyglada jak barszcz czerwony :D
OdpowiedzUsuńBo to poniekąd jest barszcz czerwony, tylko, że na zimno i nie tylko z samych buraków, ale i z liśćmi :D
UsuńApetyczna i smaczna jak zawsze. Moje buraczki dopiero budzą sie z ziarenek:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!!
Jak się obudzą i podrosną to będziesz miała swoje źródełko liści na chłodnik :D
Usuńmmm pycha!
OdpowiedzUsuń:):):) my uwielbiamy!!! wielki gar znika w jedno popołudnie :D
Usuńuwielbiam :) w przyszłym roku sobie odbiję :)
OdpowiedzUsuńno niestety, dodatek nabiałowy jest konieczny, żeby smakowało odpowiednio... :(
UsuńBotwinkę jadamy zawsze na ciepło.Może nadszedł czas na spróbowanie czegoś nowego.Pięknie i apetycznie wygląda.
OdpowiedzUsuń:) koniecznie spróbuj, ja takiego całkiem zimnego z lodówki nie bardzo lubię, ale w temperaturze przyjaźniejszej jest najlepszą (i chyba bardzo prostą, pod warunkiem posiadania składników pod ręką) zupą pod słońcem. Tym bardziej jak dzień upalny :D
Usuńtaki jak ty robię często. oprócz tego jeszcze ze szczawiu oraz rzodkiewkowo - szczypiorkowy z jajkiem na twardo.
OdpowiedzUsuń:)... rzodkiewkowo-szczypiorkowego jeszcze nie jadłam - jak robisz?
UsuńJa się w tym roku przymierzam do wykorzystania pokrzywy - rosną wszak w sąsiedztwie niedalekim (sama widziałaś!)... ogromnie jestem ciekawa tego smaku...
rzodkiewkę w plasterkach zalewam wrzątkiem, jak wystygnie to dodaję kefir, szczypiorek, sól i inne przyprawy (tzn zioła w tym przypadku). gdy gotowe jest na talerzu na wierzch kładę ćwiartki jajek.
Usuńmmmmmm zjadłabym, bo bardzo lubię!:)
OdpowiedzUsuńScraperko - jeśli tylko uda ci się zdobyć botwinkę - zrób koniecznie :D
Usuńo rany, ale nabrałam ochoty, w weekend muszę spróbować :-)
OdpowiedzUsuń:-)))) cieszę się, że cię zainspirowałam... :D...
UsuńSmacznie i kolorowo tu u Ciebie.Jeśli pozwolisz zostanę i rozgoszczę się na dłużej.a Ciebie zapraszam w odwiedziny.Pozdrawiam ciepło i wiosennie,Jola
OdpowiedzUsuń