piątek, 13 kwietnia 2012

raz jeszcze brzozowe gałęzie...

O dobroczynnym wpływie brzozy wypowiadają się radiesteci - ma według nich pozytywną, żeńską energię, a przebywanie w jej pobliżu ma bardzo korzystne działanie - uspokaja, tonuje potok myśli, pomaga się wyciszyć. Grzybiarze zbierają pod nimi kozaki, a według wierzeń słowiańskich posadzona przy grobie brzoza chroniła przed złymi duchami, podobne działanie miał również krzyż zbity z gałęzi brzozowych. Często kołyski dla noworodków, które chciano strzec przed urokiem i złymi czarami, wykonywano właśnie z drewna brzozowego. Była atrybutem skandynawskiej bogini małżeństwa i rodziny Frigg - symbolizując miłość, wesele, rodzinę i czystość.
Brzozę może mieć w ogrodzie niemal każdy - bo to drzewo o niewielkich wymaganiach, nazywane z tego względu pionierskim. Może rosnąć nawet na glebach lekkich, piaszczystych, niezbyt zasobnych w składniki pokarmowe, byle zapewnić jej sporo światła. Ma wiele odmian o zróżnicowanym pokroju i "fasonie" liści, są nawet odmiany o liściach purpurowych, co w kontraście z jasną korą wygląda niebywale atrakcyjnie.
Dobroczynne działanie ma pozyskiwany właśnie teraz, wiosną sok z brzozy - o którym poczytać możecie w Lawendowym Domu , a także tu.
Moje kontakty z brzozą tej wiosny zaczęłam od kilkudniowego penetrowania okolicy w poszukiwaniu odpowiednich "patyków", w pogotowiu trzymając w bagażniku auta wielki sekator, ale o gumiakach, jakże niezbędnych przy takich czynnościach już nie pamiętałam. Musielibyście więc mnie widzieć jak w butach na obcasie, w płaszczyku, skwapliwie i szybko korzystałam z pozwolenia właścicielki posesji na nacięcie gałęzi z przyciętych już drzew, z których ma powstać żywopłot [??]. Swoją drogą brzozy raczej nie nadają się na formowane żywopłoty, bo zagęszczają się dość kiepsko, a każda próba narzucenia im kształtu innego od tego jaki zaplanowała im natura, wygląda moim zdaniem niefortunnie. Ale gałęzie były niemal gotowe do dalszej obróbki ;-)).
Potem już tylko wystarczyło odwiedzić sklep z gwoździami, nabyć odpowiednio długie i w odpowiedniej ilości (pani zapytawszy "ile?" - dostała odpowiedź wskazaniem pełnej garści;-)), co skwitowała pobłażliwym uśmieszkiem). Mam oczywiście w swojej florystycznej skrzynce z narzędziami półkilogramowy młotek i dzięki niemu gałęzie zostały połączone w formę, jaką możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach. Dekoracja jest dość ciężka, bo gałęzie świeże, więc wisi na ścianie na porządnym haku. Dodatek długich, napełnionych wodą, szklanych fiolek, z rancikiem wokół którego zamotałam papierowo-druciany sznurek, umożliwia zmiany w wyglądzie. Do zdjęć pozowały z białymi kwiatami tulipanów i goździków, a teraz zatknęłam w nie gałęzie forsycji.

24 komentarze:

  1. cudownie pozowały.... miłego piątku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pozowały "we młynie" - teraz wiszą u mnie w domu :D... wzajemnie - miłego piątku!

      Usuń
  2. No i znowu sprawdza się zasada, że proste jest piekne;-)
    Serdeczności ślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz Florentyno, że ja kocham patyki i zazwyczaj wielbię minimalizm... szczególnie jeśli praca ma zostać u mnie ;-)
      Serdeczności odsyłam :D... ;-)

      Usuń
  3. Pięknie wyglądają. Zawsze ze spacerów do domu przytacham leżące pod drzewami samotne gałęzie. Same w sobie są piękne, a w Twoich kompozycjach jeszcze bardziej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziekuję! taaaaaaa... te spacery florystycznie zakręconych, prawda? zawsze coś przytacham do domu... zawsze!

      Usuń
  4. Fantastyczny pomysł z tą brzozą. Cudo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na szczęście skopiować się nie da, ale sam pomysł jest do powtórzenia - byle znaleźć odpowiednio długie i odpowiednio proste gałęzie... ;-)

      Usuń
  5. Świetny pomysł, wygląda przecudnie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie, a wiesz, że brzoza to moje ulubione drzewo ;) na drugim miejscu jest sosna :)
    Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. brzóz dotychczas jakoś nie darzyłam specjalną sympatią, ale od teraz już je lubię, nawet bardzo. Sosny, kojarzące mi się z pachnącymi latem lasami - lubię od zawsze... i bede lubiła, choć gałęzi nie da się wykorzystać ze względu na żywicę, to mam jeden pomysł "igielny" który dojrzewa... dojrzewa... może wreszcie zdobędę się kiedyś na jego realizację...

      Usuń
  7. Piękna kompozycja:D opłacało sie poskakac w szpilakch:D Ha! a brzoza dobra jak widzę nie tylko do kominka;D
    hmmmm...ja nie mam ulubionych drezw...nigdy sie nad tym nie zastanawialam...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie mam kominka i doświadczeń z nim związanych.. ;D... zadowalam się innym kontaktem z drewnem :)...

      Usuń
  8. prosto i spokojnie... Patrząc na Twoją kompozycję przypomniałam sobie rosyjskie bajki, w których brzozy stanowiły tło dla wielu akcji np dla "złotowłosej i niedźwiedzia", "12 miesięcy".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - całkiem możliwe, że to właśnie wspomnienia bajek z dzieciństwa i tamtych "bieriozek" tak mnie pozytywnie nastroiły do nich;-)))...

      Usuń
  9. A to tak wygląda z kwiatem w fiolce:) Świetna konstrukcja:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;-))) dziękuję... uznanie konstrukcji w oczach fachowca jest najwyższego rodzaju komplementem :D

      Usuń
  10. Bardzo lubię te drzewa, a kompozycja prezentuje się rewelacyjnie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Basiu, zadziwiasz mnie ciągle :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak tak tak! To jest dokładnie to "co tygrysy lubią najbardziej" ;)
    Pozdrawiam serdecznie ze wsi pełnej słońca!

    P.S. Moje dereniowe patyki też już stoją. Wprawdzie jeszcze nie w łazienkowej szybie (na nią niestety będziemy musieli trochę poczekać), ale zdobią hol.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo fajne.
    Mnie ogolnie bardzo pdoobaja sie galezie brzozy
    zapraszam do siebie

    www.magdalenamarszalik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. bardzo ciekawy blog i jakie niesamowite pomysły :) na pewno będę tu częstym gościem, pozdrawiam i zapraszam serdecznie do mojego bloga o kwiatach: http://7kwiatow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń