O dobroczynnym wpływie brzozy wypowiadają się radiesteci - ma według nich pozytywną, żeńską energię, a przebywanie w jej pobliżu ma bardzo korzystne działanie - uspokaja, tonuje potok myśli, pomaga się wyciszyć. Grzybiarze zbierają pod nimi kozaki, a według wierzeń słowiańskich posadzona przy grobie brzoza chroniła przed złymi duchami, podobne działanie miał również krzyż zbity z gałęzi brzozowych. Często kołyski dla noworodków, które chciano strzec przed urokiem i złymi czarami, wykonywano właśnie z drewna brzozowego. Była atrybutem skandynawskiej bogini małżeństwa i rodziny Frigg - symbolizując miłość, wesele, rodzinę i czystość.
Brzozę może mieć w ogrodzie niemal każdy - bo to drzewo o niewielkich wymaganiach, nazywane z tego względu pionierskim. Może rosnąć nawet na glebach lekkich, piaszczystych, niezbyt zasobnych w składniki pokarmowe, byle zapewnić jej sporo światła. Ma wiele odmian o zróżnicowanym pokroju i "fasonie" liści, są nawet odmiany o liściach purpurowych, co w kontraście z jasną korą wygląda niebywale atrakcyjnie.
Dobroczynne działanie ma pozyskiwany właśnie teraz, wiosną sok z brzozy - o którym poczytać możecie w Lawendowym Domu , a także tu.
Moje kontakty z brzozą tej wiosny zaczęłam od kilkudniowego penetrowania okolicy w poszukiwaniu odpowiednich "patyków", w pogotowiu trzymając w bagażniku auta wielki sekator, ale o gumiakach, jakże niezbędnych przy takich czynnościach już nie pamiętałam. Musielibyście więc mnie widzieć jak w butach na obcasie, w płaszczyku, skwapliwie i szybko korzystałam z pozwolenia właścicielki posesji na nacięcie gałęzi z przyciętych już drzew, z których ma powstać żywopłot [??]. Swoją drogą brzozy raczej nie nadają się na formowane żywopłoty, bo zagęszczają się dość kiepsko, a każda próba narzucenia im kształtu innego od tego jaki zaplanowała im natura, wygląda moim zdaniem niefortunnie. Ale gałęzie były niemal gotowe do dalszej obróbki ;-)).
Potem już tylko wystarczyło odwiedzić sklep z gwoździami, nabyć odpowiednio długie i w odpowiedniej ilości (pani zapytawszy "ile?" - dostała odpowiedź wskazaniem pełnej garści;-)), co skwitowała pobłażliwym uśmieszkiem). Mam oczywiście w swojej florystycznej skrzynce z narzędziami półkilogramowy młotek i dzięki niemu gałęzie zostały połączone w formę, jaką możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach. Dekoracja jest dość ciężka, bo gałęzie świeże, więc wisi na ścianie na porządnym haku. Dodatek długich, napełnionych wodą, szklanych fiolek, z rancikiem wokół którego zamotałam papierowo-druciany sznurek, umożliwia zmiany w wyglądzie. Do zdjęć pozowały z białymi kwiatami tulipanów i goździków, a teraz zatknęłam w nie gałęzie forsycji.
cudownie pozowały.... miłego piątku:)
OdpowiedzUsuńpozowały "we młynie" - teraz wiszą u mnie w domu :D... wzajemnie - miłego piątku!
UsuńNo i znowu sprawdza się zasada, że proste jest piekne;-)
OdpowiedzUsuńSerdeczności ślę.
wiesz Florentyno, że ja kocham patyki i zazwyczaj wielbię minimalizm... szczególnie jeśli praca ma zostać u mnie ;-)
UsuńSerdeczności odsyłam :D... ;-)
Pięknie wyglądają. Zawsze ze spacerów do domu przytacham leżące pod drzewami samotne gałęzie. Same w sobie są piękne, a w Twoich kompozycjach jeszcze bardziej. :)
OdpowiedzUsuńdziekuję! taaaaaaa... te spacery florystycznie zakręconych, prawda? zawsze coś przytacham do domu... zawsze!
UsuńFantastyczny pomysł z tą brzozą. Cudo
OdpowiedzUsuńna szczęście skopiować się nie da, ale sam pomysł jest do powtórzenia - byle znaleźć odpowiednio długie i odpowiednio proste gałęzie... ;-)
UsuńŚwietny pomysł, wygląda przecudnie:)
OdpowiedzUsuńdziekuję! też lubię ten pomysł :D
UsuńPięknie, a wiesz, że brzoza to moje ulubione drzewo ;) na drugim miejscu jest sosna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)))
brzóz dotychczas jakoś nie darzyłam specjalną sympatią, ale od teraz już je lubię, nawet bardzo. Sosny, kojarzące mi się z pachnącymi latem lasami - lubię od zawsze... i bede lubiła, choć gałęzi nie da się wykorzystać ze względu na żywicę, to mam jeden pomysł "igielny" który dojrzewa... dojrzewa... może wreszcie zdobędę się kiedyś na jego realizację...
UsuńPiękna kompozycja:D opłacało sie poskakac w szpilakch:D Ha! a brzoza dobra jak widzę nie tylko do kominka;D
OdpowiedzUsuńhmmmm...ja nie mam ulubionych drezw...nigdy sie nad tym nie zastanawialam...
Pozdrawiam
Niestety nie mam kominka i doświadczeń z nim związanych.. ;D... zadowalam się innym kontaktem z drewnem :)...
Usuńprosto i spokojnie... Patrząc na Twoją kompozycję przypomniałam sobie rosyjskie bajki, w których brzozy stanowiły tło dla wielu akcji np dla "złotowłosej i niedźwiedzia", "12 miesięcy".
OdpowiedzUsuńMasz rację - całkiem możliwe, że to właśnie wspomnienia bajek z dzieciństwa i tamtych "bieriozek" tak mnie pozytywnie nastroiły do nich;-)))...
UsuńA to tak wygląda z kwiatem w fiolce:) Świetna konstrukcja:)
OdpowiedzUsuń;-))) dziękuję... uznanie konstrukcji w oczach fachowca jest najwyższego rodzaju komplementem :D
UsuńBardzo lubię te drzewa, a kompozycja prezentuje się rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuńBasiu, zadziwiasz mnie ciągle :)
OdpowiedzUsuńTak tak tak! To jest dokładnie to "co tygrysy lubią najbardziej" ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ze wsi pełnej słońca!
P.S. Moje dereniowe patyki też już stoją. Wprawdzie jeszcze nie w łazienkowej szybie (na nią niestety będziemy musieli trochę poczekać), ale zdobią hol.
Bardzo fajne.
OdpowiedzUsuńMnie ogolnie bardzo pdoobaja sie galezie brzozy
zapraszam do siebie
www.magdalenamarszalik.blogspot.com
bardzo ciekawy blog i jakie niesamowite pomysły :) na pewno będę tu częstym gościem, pozdrawiam i zapraszam serdecznie do mojego bloga o kwiatach: http://7kwiatow.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJakie równiutkie- piękne :)
OdpowiedzUsuń