czwartek, 9 września 2010

co lubię...




Nie pałam entuzjazmem by uczestniczyć w takich blogowych zabawach łańcuszkowych, ale przyciskana (no dobra, delikatnie zachęcana ;-))) przez kolejne osoby (Florentynę, miaukę vel florist, Ją... ) postanowiłam jednak pozastanawiać się co tak właściwie lubię... Bo ja ostatnio więcej rzeczy nie lubię niż lubię. Poza tym to lubienie zmienia się w czasie, więc nie mam żadnych pewników - coś nielubianego jeszcze parę miesięcy temu teraz może być lubiane bardzo... w drugą stronę niestety też to działa... Kolejność listy poniższej jest pozbawiona znamion hierarchii ważności. Dobrze, że nie muszę ujawniać się z tym co kocham.... :)
A więc lubię:
- kawę (z cukrem i mlekiem) , a szczególnie pierwszy łyk z kubka o poranku........
- pomidory... z solą, z cukrem... w zupie, w sałatce, z makaronem... na śniadanie, obiad i kolację... pod każdą postacią...
- widoki z moich okien... spektakle świetlne o zachodzie słońca są bezkonkurencyjne,
- zapach lasu sosnowego.... wodę, wiatr we włosach.... takie tam.........
- jeździć samochodem (byle nie nocą)...
- mieć rude włosy i Tutti Frutti Farmony...
- piec drożdżowe ciasta... w ogóle pichcić, choć codzienny obowiązek zabija trochę inwencję...
- spotkania z przyjaciółmi i znajomymi - jestem dość towarzyskim stworzeniem. Lubię też czytać Wasze komentarze na blogu - to trochę jakbyście wpadały z wizytą.
- lubię kolory... lubię zafixować się na jeden i mieć "fazę", wszystko w tym kolorze pcha mi się wtedy w ręce...
- patyki, kule, druty, kwiatki, wełny, papiery, koraliki, ogrody, rośliny... czyli to wszystko co się na moim blogu pojawia.... no i od niedawna bransoletki............
Miało być 10 punktów - to i jest. Powiem Wam jednak, że wyczerpało mnie emocjonalnie dzisiejsze i wczorajsze zmaganie się z powypadkowymi boleściami mojego kota, więc będę miłosierna i nie będę wywoływała nikogo następnego - jeśli ktoś z czytających ma się ochotę pozwierzać - niech się czuje zaproszony.

6 komentarzy:

  1. Szkło, woda i trawa - też lubię, bardzo. Piękne te butelki na parapecie.

    OdpowiedzUsuń
  2. - patyki, kule, druty, kwiatki, wełny, papiery, koraliki, ogrody, rośliny - o popatrz, ja też to wszystko lubię niezwykle;-)))
    Czyli mamy wspólne zainteresowania!!!
    Pozdrowienia cieplutkie.

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie, że napisałaś.
    Z mojej strony żadnych nacisków nie było, tylko zaproszenie, do przyjęcia lub nie.

    Mam nadzieję, że kicior dochodzi dochodzi do siebie i że będzie OK.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tores - to moja kolekcja szkiełek współczesnych i historycznych... lubię ją bardzo i niedawno znów wyciąnełam w ramach zmiany dekoracji parapetowych.

    Florentyno - wiem wiem.... wspólne i to bardzo...

    Miauko... nie było nacisków, ale były przyciski ;-)))... ;-)))). Kicior dochodzi do siebie , bo wreszcie trafiłam na weta wiedzącego co ma aplikować, a nie działającego po omacku. Niestety ogon będziemy amputować... :(

    OdpowiedzUsuń
  5. oj biedny Kocioł. Cały ogon czy końcówkę?
    Przepraszam, że tak wypytuję ale mam skrzywienie na punkcie kociastych.

    OdpowiedzUsuń