Znów kryształki Swarovskiego - tym razem na całkiem krótko i w dość długiej wersji. Te pierwsze są przyklejone do sztyftu z tarczką jednym spłaszczonym bokiem. Co się naszukałam takich właśnie... ehh... Niemal nie do znalezienia. Dopiero w dziesiątym sklepie na ulicy jubilerów - pani wyciągnęła spod lady zakurzone pudełeczko z lekkim zażenowaniem mówiąc że takie kształty to były modne kilka lat temu i im zostały... hyhyhy... dobrze, ze akurat zostały te całkiem przezroczyste...
Ojej, ale cudna seria, zwłaszcza te ostatnie takie smukłe i delikatne, uwielbiam takie dyndające :D
OdpowiedzUsuńPrzepiekne! Takie delikatne i ulotne.
OdpowiedzUsuńsą przecudne, cudeńka tworzysz...
OdpowiedzUsuńŚliczne! A mnie zastanawia jak te pierwsze zrobiłaś...jeśli to nie tajemnica, oczywiście:-)
OdpowiedzUsuńPiechotko - właśnie dopisałam - ;-))
OdpowiedzUsuńMmmmmm....śliczności!
OdpowiedzUsuń