Kto powiedział, że wianki można wieszać na drzwi tylko przy okazjach świątecznych? Chyba nikt się nie odważy... ;-)))
Poniższy wianek jest tego najlepszym przykładem... cytrynki ("jak żywe paniusiu, jak żywe"), drewniane kwiatki, kawałki brzozowej kory, kłosy włośnicy i maleńkie ceramiczne doniczusie, z których wychylają się pęki chrobotka, udającego mech. A wszystko to na wianku z brzozowych gałęzi... Wygląda smakowicie - aż mi się zachciało herbaty z cytryną... i już pobiegłam wstawić wodę - zapraszam ;-)))
przepiekny jest, soczysty na maksa :))
OdpowiedzUsuńzakochałam sie bez pamięci !!!
OdpowiedzUsuńprzepiękny i oryginalny
cudo !!!
o, świetny!
OdpowiedzUsuńPrzecudny, taki pozytywny i soczysty! A te doniczusie maleńkie to już miodzio niesamowite!
OdpowiedzUsuńŚliczny, bardzo smakowity....
OdpowiedzUsuńaż faktycznie ślinka cieknie... taki pozytywny wianuszek wiosenny!!!
OdpowiedzUsuńŚliczny i apetyczny:-)
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam dekoracje wiankowe, niezależnie od pory roku i okazji.
Pozdrowienia.
śliczny, owszem ,ale ja znowu widze tam te dżdżownice ;P włochate..........
OdpowiedzUsuńcudeńko ...chyba go zliftuje ;))))
OdpowiedzUsuńabsolutnie genialny! u mnie na drzwiach wisi wianek z gałązeek , kwiatków i guzioli :P
OdpowiedzUsuń