niedziela, 2 listopada 2008

łapię słoneczko

Nie ma to jak działanie pod wpływem impulsu... od rzucenia pomysłu do załadowania załogi do wozu minęło jakieś 30 minut... az się sama dziwiłam, ze nam to tak sprawnie poszło.
Słońce było obłędne, ciepło iście letnie. A to juz listopad właśnie. Jedyną oznaką pory roku były gołe gałęzie i dywan liści pod stopami.



rzut oka na całą okolicę...
I mała burbulucha z krystaliczną wodą... skręcająca pod kątem 90 stopni...
Ostatnie liście w "słonecznym" kolorze...
Nagroda dla chłopaków na zakończenie trasy...



I w pełni zasłuzony mały odpoczynek pod basztą zamku...

6 komentarzy:

  1. oh, fantastyczna wycieczka! I świetne zdjęcia. Mogłaś dać znać, pojechalibyśmy razem:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. To był naprawdę nieplanowany impuls, więc nikogo nie zdołaliśmy zwołać... a miejsce zaledwie dwadzieściaparę kilometrów od naszego domu... Zapraszamy w następny weekend, o ile będzie słoneczny... ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. o rety jak przepięknie o_O

    a ten mech...

    cudnie!

    o_O

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastycznie, że się tak potrafiliście zebrać, widać że warto było, bo zdjęcia super. Piękna wycieczka. A "odpoczynek" koniecznie oscrapuj!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcia piękne!!!
    Ludka

    OdpowiedzUsuń
  6. ooo, jakie fotki... jakie pejzaże.... chociaż i tak Gunio - luzak the best :)))))

    OdpowiedzUsuń