Wczoraj wybrałam się za szybkie MAŁE zakupy na giełdzie minerałów... taaaaaaaaaa... wiedziałam, że to się tak skończy.... nie dość, że spędziłam tam prawie dwie godziny, to na dodatek wyszłam stamtąd z całkiem sporą sakiewką kamieni i dziurą w budżecie domowym... Heheheheh w sumie to nawet mogę się przyznać, że wyciągnęła mnie stamtąd moja córka, używając argumentów kalibru: "bo ci nie wystarczy kasy na bluzkę dla mnie...". Fakt, to miejsce gdzie o niekontrolowany wypływ gotówki bardzo łatwo...
Te kamienie wybierałam z myślą o "zamówieniu" - miało być szarawo, z niewielkim dodatkiem stonowanych kolorów... W oko wpadła mi czarna, nieco wygładzona lawa, ametystowe wałeczki i kuleczki. Te duże kulki to matowione fluoryty. Fluorytowe są tez kostki... i dorzuciłam jedną kostkę srebrną matowioną i srebrne kuleczki przekładkowe, rurki do wykończenia zapięcia i ring...
popatrzcie jak pięknie się załamuje światło w tych fioletowawych fluorytach...
Chyba sobie też zrobię coś w tych kolorach...
ten naszyjnik jest trochę mroczny, ale bije z niego spokój i elegancja:) gratuluję pomysłu
OdpowiedzUsuńi ten z fioletach i te poprzednie sa swietne... cóz mozna wicej powiedziec.... podziwiac tylko, podziwiac
OdpowiedzUsuńBasiu!!! Jak zawsze świetnie dobrane kolory, tak lekko i z klasą.. :)
OdpowiedzUsuńA jesli chodzi o giełdę kamieni - dzieki Bogu dzieli mnie od niej te 300 kilometrów...;)
Poprzednie były świetne, a te to prawdziwa rewelacja - bardzo mi się kolorki podobają!
OdpowiedzUsuńBardzo ładne
OdpowiedzUsuńLudka