Nacięłam ponadtrzymetrowych gałęzi w przydrożnym rowie, mało sobie rąk nie odmroziłam, upakowałam je do mojej strzały w kolorze rosso metalic, i nie domykając klapy bagażnika pomknęłam do domu. Wtaszczyłam je, upchnęłam w wielofunkcyjnej papierowej tubie owinąwszy ją uprzednio skrawkiem flizeliny. Zawisły na nich kwiaty z ubiegłorocznych dekoracji i całkiem nowe jaja - oklejone papierem, wstążkami, kwiatkami... żeby było wiosennie i świątecznie w jadalni.
Chyba najbardziej mi się podoba to ostatnie z nutkami, ale na pomysł z tym papierem wpadłam dopiero przy ostatnim jaju... Ale i tak dumna jestem z siebie, że wykorzystałam wszystkie, zalegające od ubiegłego roku styropianki:-)))
Jutro postaram się uwiecznić jak wygląda dekoracja w całości. I przepraszam za jakość zdjęć dziejszych, bo słońce wyszło zza chmurzysk będąc tuż nad horyzontem, więc wpomagałam się lampą, bo było zdecydowanie błędem... Poprawię się, obiecuję.
Jutro postaram się uwiecznić jak wygląda dekoracja w całości. I przepraszam za jakość zdjęć dziejszych, bo słońce wyszło zza chmurzysk będąc tuż nad horyzontem, więc wpomagałam się lampą, bo było zdecydowanie błędem... Poprawię się, obiecuję.
Ale cudne jajeczka! Szczególnie to nutkowe mi się podoba. Świetny pomysł.
OdpowiedzUsuńNutkowe faktycznie jest śliczne.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dotarł do mnie PIF! Strasznie się cieszę i dziękuję! :*