czwartek, 21 lutego 2008

patolki - moja miłość!!!

Jak już wiadomo wszem i wobec - kocham patyki. Zima dzięki nim nie wydaje mi się aż tak okropną porą roku, bo właśnie teraz jest na nie najlepszy czas... Bez przysłony z liści widać jakie mają piekne kolory. Nacięłam kiedyś cudnych, w miarę prostych (tak mi się przynajmniej wtedy wydawało), szarozielonych patyków - jednorocznych przyrostów klonu jesionolistnego. Ledwo doniosłam do auta, ledwo je tam upchnęłam, narażając się na utyskiwania mojego m. A potem powstało coś co miało być awangardą choinkową o wysokości prawie 3 metrów. Najpierw była jedna, potem do kompletu dorobiłam drugą. Tyle, że okres bożonarodzeniowy minął już dawno, a mnie jest bardzo trudno się z nimi rozstać. Jak tak? Mam wynieść po prostu do piwnicy??? Nie. Stoją. Cieszą oko nadal. Bardzo je lubię. Teraz są "rzeźbami" roślinnymi. A co!

2 komentarze:

  1. Basiu, na żywo patykowe choinki robią niesamowite wrażenie, zwłaszcza te gwiazdy, którymi są "oplecione".... :) Nigdy nie żałowałam tak bardzo, że mam za mały samochód... Gdyby nie to, cieszyłabym oko Twoją choinką u siebie w domku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haniu, Ty wiesz...
    Bo wyślę kurierem!!!

    :-***

    OdpowiedzUsuń