Smutno mi się robi kiedy kończą się czereśnie... ich smak jest dla mnie niezrównany i nieodmiennie kojarzący się z początkiem wakacji (no dobra... już są morele, więc dam się udobruchać). W tym roku ja nie mogę niestety uprawiać czynnie lenistwa wakacyjnego, ale czereśni przerobiłam ze dwa wiadra, więc skojarzenia mam... A na dodatek kolor "czereśniowy", zwany także przez niektórych tradycjonalistów kolorem bordowym, pasuje do ruuuudych włosów (co widać na załączonym obrazku), a takie właśnie wytyczne otrzymałam. Kwiaty są dwa, przymocowane do spinek typu krokodylek (trzymają się świetnie nawet krótkich włosów), do wpinania w rozmaitych konfiguracjach. Przy okazji niejako prezentuję Wam nowy wzór kwiatu, który w głowie siedział od dawna, a teraz wreszcie mógł sie ujawnić. Troszkę bardziej pracochłonny niż dotychczasowe, ale bardzo efektowny przez swoją przestrzenność... ;-)
Przepiękne kwiaty :)
OdpowiedzUsuńCudowne!!
OdpowiedzUsuńpiękne!!! oj, wrócę chyba do naturalnego koloru włosów ;)
OdpowiedzUsuńczereśnie uwielbiam :D
Kwiatki piękne.Sama bym takie upięła.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńfantastyczne-jak żywe!
OdpowiedzUsuńpiekne te kwiaty od razu przypominaly mi sie hiszpanki i taniec flamenko :) :)
OdpowiedzUsuńcóż za kwiaty!! przecudnie się prezentują:)
OdpowiedzUsuńŚwietna ta forma kwiatów :)
OdpowiedzUsuńPiękne i oryginalne, a efekt przestrzenności cudny
OdpowiedzUsuńcudowne kwiaty. a co ty robisz z czereśni?
OdpowiedzUsuńNiesamowicie wyszły! WOW
OdpowiedzUsuńMnie smutno, gdy kończą się truskawki :) Ale pięknie zatrzymałaś kolor czereśni. Troszkę w stylu flamenco ;)
OdpowiedzUsuńPrzejrzałam Twojego bloga, Bardzo podobają mi się Twoje prace.
OdpowiedzUsuńwyjątkowe!
OdpowiedzUsuńbardzo eleganckie :)