taaaa... czy też tak miewacie, ze w planach kuchennych zamierzenia to jedno - a rezultaty to całkiem inna bajka. Że czasem wychodzi coś absolutnie innego niż się planowało? Że łatwy, przynajmniej w mniemaniu innych, przepis okazuje się pracochłonny, trudny, a czasem niemal niejadalny :-)). Wahałam się od wczoraj czy Wam to pokazać, ale co tam... najwyżej się pośmiejecie ze mnie...
Miał być tort czarny... z nietoperzami... wyszedł... hmm... w kolorach flagi europejskiej. A że mega zdenerwowanie przykryłam maską głupawki, dorobiłam mu gwiazdki kolorowe, bo niestety na nietoperze nie starczyło umiejętności {chwała rzeźbiarce świnki Pepy, chrum, chwała i czołobitność!!!} Co prawda uprzedzonam była, że barwnik nie do końca jest czarny, że wychodzi ciemnogranatowy... ale liczyłam na jakieś szczęśliwe zrządzenie losu, który przecież doskonale wiedział, jak mi na tym specyficznym kolorze jadła i torcie na imprezę wampirów zależy.... hihihihihi.....
Masa, którą robi się max 10 minut (według przepisu).... zajęła mi deczko więcej... bo się kleiła tak:
Musiałam szukać ratunku u asystentki Julii... a potem juz tylko szybkie rozwałkowanie i siup - na tort... W sam raz pasował do muzyki z "upiora w operze" i nowej płyty offspring... bo kolor miał nie tylko mocny, ale i iście jadowity...
Natomiast wspaniała Babcia mojego dziecka, a moja wspaniała Mamusia - dla równowagi w przyrodzie, dzien później zaserwowała nam takie oto cudo {nie pierwszy raz zresztą}: z piankami bezowymi, ananasem, wiśniami... w pysznym biszkopcie zanurzonymi i masie delikatnej...
Natomiaaast najmłodszy w rodzinie... podczas naszej walki z masą kolorową, ukradkiem napisał parę słów do Różyczki... więc czytającą to Mamę Hanię proszę najuprzejmiej o przekazanie...
Moje zdziwienie formą wypowiedzi i miejscem jej ulokowania było tym większe, że tuż obok lezała sterta papierów do malowania i pisania... taa... Malowanie jadalni z przyległościami jak nic wiosną nas czeka...
Tort BOSKI!!! - powiedziałabym letnie rozgwieżdżone niebo o brzasku xDDD
OdpowiedzUsuńA wiadomość i owszem, przekażę - a raczej, nie chcąc naruszać tajemnicy korespondencji - zdjęcie owo pokażę xDDD
Buziaki dla Najmłodszego /i tych ciut Starzych też :)/
Tort hmmm . wyglada interesujaco ,ale niemożna się zrażać , pierwsze koty za ploty...jestem mama artystki ściennej , mam namalowane ogromne słonce w kolorze twojego tortu , pewnie dzieciak za latem tęskni, na Twoim widzę głowę ,podparta ręką i jakieś obłoczki , ptaszki , dymki , pewnie myśl ulotną dałabym mu tytuł Zaduma
OdpowiedzUsuń3nereida
Czym Ty się przejmujesz? Tort wygląda dobrze, ma ręce i nogi. Mnie spotkało coś gorszego, bo w dniu własnego ślubu ubierałam mój własny tort i lukier plastyczny nie udał mi się wcale. Musiałam tort pokryć kremem. Więc nie dość, że nie był w takim kolorze, jak chciałam, to nie zgadzała się jeszcze faktura i zdobienia. Ech... A zaraz trzeba było lecieć do fryzjera, zrobić coś z paznokciami, umalować się, pozawozić na miejsce jedzenie i takie tam... to był najbardziej szalony dzień w moim życu :)
OdpowiedzUsuńCo do malunku na ścianie - skąd ja to znam?... aż za dobrze...
Ach tak, jeszcze wszystkiego naj naj z okazji rocznicy blogowej :)Serdecznie gratuluję i pozdrawiam!
:*