Jeszcze mi się nie znudziły pudrowe ślubne różowości, tym bardziej, jeśli udaje się je przełamać jakimś zaskakującym kolorem (tu akurat łososiowym pomarańczem róży angielskiej i celozji).
A już zupełnie nie mam nic przeciwko jeśli różowości występują jako piwonie, z którymi niestety czas już powoli się rozstawać do przyszłego roku...
A już zupełnie nie mam nic przeciwko jeśli różowości występują jako piwonie, z którymi niestety czas już powoli się rozstawać do przyszłego roku...
:) Kolejne cudo!
OdpowiedzUsuńJaki piękny, aż chciało by się być znów panną młodą :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam gipsówkę przy pastelowych kolorach :)
OdpowiedzUsuń